W poszukiwaniu rekordów udaliśmy się na pogranicze mazowiecko-świętokrzyskie. Właśnie tam, w pobliżu Szydłowca, znajduje się wzniesienie Altana, należące do Korony Polski. Jak widać, możliwości tworzenia rankingu gór, górek, pagórków czy wierchów są nieograniczone. I dobrze. Jest co robić i co zdobywać!
Altana, przez lokalsów pieszczotliwie zwana Altanką, to najwyższe wzniesienie Wzgórz Niekłańsko-Bliżyńskich, Garbu Gielniowskiego (nawet nie wiedziałam, że coś takiego istnieje) i województwa mazowieckiego (to już wiedziałam). Choć mało brakowało (zaledwie 2 kilometry) i górka byłaby w Świętokrzyskiem. Jeśli patrzeć z południa na północ, to ostatni tak wysoki punkt w naszym kraju.
Na Altanę wybraliśmy się w drodze powrotnej z Lublina do Konina. Skok nieco w bok, ale była to bardzo przyjemna przerwa w podróży. Za Szydłowcem zjechaliśmy z S7 (biegnącej z Radomia do Kielc). Auto zostawiliśmy w centrum wsi Hucisko. Dogodna zatoczka znajduje się przy przystanku busów, obok przydrożnej kapliczki.
Na Altanę wiedzie zielony szlak, początkowo polną, później leśną dróżką. Idziemy przez las jodłowy, bukowy i jaworowy, który dawniej był częścią Puszczy Rozwadowskiej. Przewyższenie jest oszałamiające, aż 70 metrów! Spacer w jedną stronę zajął nam kwadrans (do pokonania niewiele ponad kilometr).
Szczyt Altany (408 m n.p.m.) to niewielka polana w środku lasu. Łatwo ją zauważyć, bo znajduje się na niej przeciwpożarowa wieża obserwacyjna. Jest również miejsce na odpoczynek w postaci stołu i ławek, można więc śniadać, obiadać i kolacjować.
Z wzniesienia nie ma widoków, znajdziesz je za to w Hucisku (wieś leży na tym samym grzbiecie, którego najwyższym wzniesieniem jest właśnie Altana). My ujrzeliśmy te panoramy trochę przez przypadek, bo pomyliliśmy drogę i musieliśmy zawrócić. I dzięki temu, oczom naszym ukazał się widok przedni: gwałtowny spadek i zalesiona dolina rozciągająca się aż po horyzont, po niewidoczne brzegi Wisły.