Wokół jeziora Gaładuś

Najprzyjemniejsza część naszej wyprawy na Sejneńszczyznę. Słoneczna pogoda, malownicze krajobrazy, kojący spokój z dala od tłumów – tego było nam trzeba. Całodzienny marsz wokół jeziora Gaładuś polecamy każdemu, kto szuka ciszy, piękna, kontaktu z naturą i wrzucenia na wolne obroty. Spacerek nieco przedłużyliśmy, zahaczając o Krasnogrudę i dworek Czesława Miłosza.

Punktem startowym naszej wycieczki są położone na końcu świata Burbiszki – właśnie tu stacjonujemy podczas majówki 2023. Przez łąkę obsypaną mleczami schodzimy nad brzeg jeziora, mijając głaz. Przed wiekami z pewnością było to miejsce pogańskiego kultu :-), obecnie jest obiektem zainteresowań grup turystycznych z Litwy – jak mówiła nam nasza gospodyni.

Jezioro Gaładuś to drugie pod względem wielkości jezioro na Suwalszczyźnie, pięknie położone na granicy Polski i Litwy. Jest wąskie (z okna domu widzieliśmy drugi brzeg położony już po litewskiej stronie), za to długie i – co najważniejsze – z czystą wodą.

Początkowo idziemy piaszczystą, potem szutrową drogą (wokół słodko pachną kwiaty czeremchy), by za granicą z Litwą przerzucić się na asfalt, który to pnie się w górę, to opada w dół. Rowerzyści powiedzą: trzeba było wziąć rowery! Odpowiem: na nogach także przyjemnie. 

Dookoła prześliczna pagórkowata kraina. Po prawej stronie rozciąga się kryształowa tafla jeziora. Nad brzeg trudno jednak dotrzeć, bo wszędzie prywatne działki. Na trasie jesteśmy tylko my. Po litewskiej stronie mijają nas tylko: asfaltowy narciarz i para rowerzystów. Idziemy zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Co na to Zegarmistrz Światła Purpurowy?   

Trudno podawać znaki orientacyjne naszej wyprawy, ponieważ trasa nie jest oznaczona, a my w dużej mierze posiłkujemy się nawigacją w telefonie. Po dwóch godzinach marszu porzucamy asfalt i polną drogą odbijamy w prawo, w stronę brzegu. Po drodze wiosenne smardze, które widziałam pierwszy raz w życiu. Idziemy przez niewielkie zagajniki, ścieżki i drożyny, aż w końcu wychodzi na jaw, że trochę pobłądziliśmy i by dotrzeć na asfalt w Dusznicy, przechodzimy przez czyjeś podwórko, za co serdecznie przepraszamy.  

Jesteśmy tak blisko Krasnogrudy, że nie wypada nie złożyć wizyty w dworze rodziny Czesława Miłosza, w którym przed wojną jego ciotki prowadziły pensjonat. Nim tam dotrzemy, kierując się na jezioro Hołny, pogoni nas pies i natkniemy się na żywą reklamę marki Hyundai (w postaci drzewa). Krasnogruda to miejsce urokliwe. Można pospacerować po parku, zwiedzić wystawy, a w Spiżarni/Kawiarni delektować się zapachami, naparami, konfiturami i kawą.

Choć ganek dworu zdobi napis: „Biada temu, kto wyrusza i nie powraca…”, ruszamy w dalszą drogę kierując się na Żagary.

Uwieczniamy na zdjęciach ukryty pośród drzew kościół w Żagarach, który powstał na zgliszczach dawnej świątyni z drewna modrzewiowego, ufundowanej w 1793 r. (!) przez Macieja Eysmonta. Zabytkowy najstarszy w tych okolicach kościół spłonął w 1984 roku

Kolejne punkty na naszej trasie to: Radziucie, Jenorajście i Burbiszki. Jezioro wciąż mamy po prawicy, raz bliżej, raz dalej. Zrobiliśmy imponujące koło – ponad 30 km w obwodzie.