Celebryckie Trzy Korony

Góra celebrytka. Jedna z najbardziej rozpoznawalnych w Polsce. Charakterystyczne majestatyczne, gołe turnie pozna chyba każdy. Symbol Pienin i najpopularniejszy cel wycieczek. Trzy Korony, bo właśnie o nich mowa, oferują przepiękne widoki i niezbyt długie, nie za bardzo męczące szlakowe pętelki. Dlatego chętnych na wdrapanie się, nie brakuje.

Jak co roku, stacjonujemy w Piwnicznej Zdroju, więc w okolice Trzech Koron musimy się przemieścić autem. Nauczeni korkowym doświadczeniem sprzed lat (przejazd przez samą tylko Szczawnicę zajął 45 minut), wybieramy wariant słowacki, czyli drogę przez Mniszek nad Popradem, Lubowlę i Wielki Lipnik. W ten sposób uniknęliśmy korków na trasie. A by uniknąć ich również przy wejściu na platformę widokową Trzech Koron (psalm stojących tam w godzinnej kolejce często pojawia się w mediach społecznościowych), wyruszamy skoro świt. Wariant ten ma jeszcze jeden niewątpliwy plus. Trzy Korony prezentują się najbardziej okazale od strony wsi Sromowce, a tam właśnie się wybieramy.   

O 8.00 wychodzimy z Czerwonego Klasztoru. Auto zostawiliśmy na parkingu przy restauracji Chyža/Pltnicka Koliba. O tak wczesnej porze nikt nas nie kasuje. Przez kładkę nad Dunajcem przechodzimy do położnych na drugim brzegu rzeki polskich Sromowiec Niżnych. Miałam wątpliwości, jak należy odmieniać nazwę tej miejscowości. Łatwo zapamiętać Sromowce/owce. Czyli, pędzimy do Sromowiec jak to stado owiec. Ulicą Sobczańską, śladem żółtej farby, kierujemy się w stronę schroniska Trzy Korony. Czas mamy świetny. Już o 8.30 wychodzimy na szlak.

Nadal trasą oznaczoną żółtym kolorem kierujemy się w cień Wąwozu Szopczańskiego lub, jak kto woli, Sobczańskiego. Zaraz za wejściem z lewej strony znajdują się urwiska i piargi Podskalnej Góry, przez lokalsów zwanej Cieplicą. Dlaczego? Tu najwcześniej topnieją śniegi. Wyżej po tej samej stronie piętrzy się żółto podbarwiona Oberwana Skała, a naprzeciwko niej widzimy żleb Szeroka Spuszczalnica (co za nazwa!). Zapraszam do samodzielnych dywagacji, skąd to miano. Mała ciekawostka. Jeśli ktoś w wąwozie doznaje uczucia déjà vu, to ma prawo. Tu kręcono scenę z „Potopu”, gdy króla Jana Kazimierza uratowali górale, no i oczywiście Andrzej Kmicic/Babinicz. Dalej wąwóz dzieli się na dwa rozgałęzienia, a nasz szlak prowadzi prawym – Wąwozem pod Kopą.

Teraz coś dla miłośników wysiłku. Wchodzimy w las i już nie jest tak płasko. Trasa wiedzie zakosami, po kamieniach lub drewnianych stopniach. Ponad drzewami można już dostrzec szczyt Trzech Koron i charakterystyczną Kopę Siana.

Las powoli ustępuje i wychodzimy na sporą polanę. Jesteśmy na Przełęczy Szopka (780 m n.p.m.). Inna nazwa tego miejsca to Przełęcz Chwała Bogu. Moje domysły są dwa: albo jest tak piknie, że tylko chwalić Boga, albo dziękować, że najgorszy odcinek już za nami. Tu otwiera się wspaniała panorama Tatr, ale to tylko przedsmak tego, co czeka nas na szczycie. Jest kilka ławek, można więc chwilę odpocząć przed decydującym starciem. Na przełęczy z żółtym szlakiem łączy się, znakowana niebiesko, trasa wiodąca z odległej przełęczy Snozka (tam to już prawie Gorce).

Czas mamy znakomity, bo odcinek dzielący nas od Trzech Koron pokonujemy w 20 minut. Przy kasie biletowej meldujemy się o 9.35. Ludzi niewielu. Cisza i spokój. Do godzin szczytu, przypadających na 13-14.00, jeszcze trochę wody w Dunajcu upłynie. By wejść na platformę widokową, należy kupić bilet, który upoważnia również do wstępu na Sokolicę (My nie skorzystamy niestety z tej opcji. Może kiedyś?). Idziemy wężykiem wąską kładką, po metalowych stopniach i pomostach. Ruch odbywa się w jednym kierunku. Już po kilku krokach widoki są bajeczne!

Wisienka na torcie to oczywiście platforma widokowa, umiejscowiona na najwyższej wapiennej turni, czyli Okrąglicy (982 m n.p.m.). Partie szczytową Trzech Koron tworzą jeszcze: Nad Ogródki, Ganek (Niżnia Okrąglica), Płaska Skała i Pańska Skała, uformowane w kształt korony. Szczyt, jako najwyższy w Pieninach Właściwych, wpisany jest na listę Diademu Polskich Gór. Wysoka (1050 m n.p.m.) należy do Korony Gór Polski.

Z platformy widzimy pasmo Przehyby i Radziejowej, Małe Pieniny z Wysoką na czele, Sokolicę, Tatry, a w dole Czerwony Klasztor, skąd przybyliśmy (bardzo łatwo wyśledzić po bryle klasztoru), Jezioro Czorsztyńskie, Pilsko, Babia Górę i masyw Gorców z Lubaniem z charakterystyczna wieżą widokową na jego szczycie. Natomiast poniżej platformy, na półce skalnej widzimy dziecięcą kolorową czapkę z daszkiem. Jakie dramatyczne chwile musiały się tu rozgrywać! Mamy nadzieję, że dla właścicielki czapki los był łaskawszy niż dla odzieży.

Po zejściu z kładki, robimy krótki popas. Na ławkach przy budce kasowej jest wciąż sporo wolnego miejsca. Naszą wędrówkę kontynuujemy szlakiem niebieskim na Polanę Kosarzyska (824 m n.p.m.), gdzie w prawo w dół zbiega zielony szlak do schroniska Trzy Korony. Trasa nie jest już tak widokowa, ponieważ ścieżka biegnie przez las. Jesteśmy jednak szczęśliwi z tego powodu, bo cienia sporo, a zaczyna się skwar. Przechodzimy przez Niżni i Wyżni Łazek i docieramy do drogi tuż przed schroniskiem.

Po drodze zawitaliśmy do pawilonu Pienińskiego Parku Narodowego, gdzie można zobaczyć wystawę i makietę okolicznych gór. Tego dnia zwiedziliśmy jeszcze klasztor w Czerwonym Klasztorze na Słowacji.

W restauracji Pltnicka Koliba, przy której zaparkowaliśmy muszą dobrze karmić. Gdy wróciliśmy z wojaży, przy stołach był komplet gości.

Schronisko Trzy Korony-Przełęcz Szopka – 45 min.,

Przełęcz Szopka-Trzy Korony – 20 min.,

Trzy Korony-Polana Kosarzyska – 15 min.,

Polana Kosarzyska-schronisko – 50 min.        

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *