Dolina Tomanowa dla samotników

Jakbyście wkraczali do zupełnie innego świata. Przejście z zatłoczonej i gwarnej Doliny Kościeliskiej do Doliny Tomanowej może być prawdziwym szokiem! W jednej tłumy, w drugiej – pojedynczy turyści. Okazuje się, że nawet w Tatrach znajdziecie ciche i ustronne zakątki, a do takich właśnie należy szlak wiodący Doliną Tomanową, jedną z mniej popularnych. Aż dziwne, że miejsce jest tak niedoceniane, choć ma w sobie same plusy: widoki przednie, ludzi mało, a dostać się z niej można na Czerwone Wierchy. Niestety, tam już tłumy.

Dolina Tomanowa z powodu swojego położenia, dość łagodnych podejść od wieków była głównym szlakiem wiodącym na druga stronę Tatr. Wędrowali nią kupcy z towarem, pasterze z owcami, górnicy z kilofami, a także zbójnicy i przemytnicy w szemranych interesach. Trasa przez dolinę jest ciekawa i urozmaicona, a co ważne – wspaniała pod względem widokowym.  Moim zdaniem, stanowi łatwiejsze podejście na Ciemniak niż szlak z Cudakowej Polany, gdzie idziesz i idziesz, i wydaje się, że droga nie ma końca…

Z Zakopanego dojeżdżamy busem do Kir. Na dzień dobry mamy do przejścia Dolinę Kościeliską. Przed 8.00 turystów w niej niewielu, więc idzie się bardzo przyjemnie (nie bez powodu ma miano jednej z najpiękniejszych dolin w Tatrach). Krótki popas przed schroniskiem na Hali Ornak i startujemy!

Prowadzi nas zielona farba. Przez ponad pół godziny idziemy przyjemną leśną drogą (przez ten czas spotykamy aż trzy osoby!). Wiedzie nas hasło: „Szczere pustki w domu…”. Obok nas szemrze Tomanowy Potok. Mijamy kilka przerzuconych nad nim mostków. Szlak wznosi się łagodnie, niemal niezauważalnie. Po lewej stronie znajduje się niewidoczne zalesione zbocze szczytu Żar.

Stopniowo wyłaniają się widoki na Ornak, Iwanicką Przełęcz i Kominiarski Wierch. W końcu wychodzimy na porośniętą wysokimi trawami: Niżną, a chwilę później na Wyżnią Polanę Tomanową, skąd imponująco prezentuje się Tomanowy Wierch Polski. Miejsce zachęca do dłuższego zatrzymania i podziwiania. Na wprost ścieżki widać częściowo pokryte gołoborzem zbocze Suchego Wierchu Tomanowego. Za plecami mamy masyw Ornaku.

Po 20 minutach marszu, u stóp Kamienistego Żlebu stajemy na rozdrożu. Przed nami nieczynny od paru lat (choć na mapach turystycznych wciąż widoczny) szlak w kierunku Tomanowej Przełęczy (w dawnych dobrych czasach można było stamtąd dotrzeć do Cichej Doliny na Słowacji). Miejsce to oznaczone zostało tabliczką z zakazem wchodzenia. Chodzić tam byłoby jednak trudno, bo przez lata szlak zdążył zarosnąć.

Nasza zielona trasa skręca ostro w lewo, w las i zaprowadzi nas na wierzchołek Ciemniaka. Po prawej stronie znak rozpoznawczy – drewniana ławka.

Niebawem zaczyna się ciężkie podejście. Opuszczamy las (przerzedzony za sprawą szkodników niszczących drzewa – smutny to widok, bo większość drzewostanu została zaatakowana). Ścieżka staje się wąska i stroma. Miejscami zamontowano drewniane kładki.

Powyżej granicy drzew przechodzimy przez Czerwony Żleb (nazwa ze względu na charakterystyczne zabarwienie podłoża łupków i piaskowców, wywołane obecnością związków żelaza). Jak wyczytałam, w XIX wieku w tym rejonie znajdowały się kopalnie żelaza. Dalej droga prowadzi ostro w górę po kamiennych schodach, a później skałach. Idziemy wciąż w górę wśród kosówek i rumowisk z pięknymi widokami na Tatry Zachodnie. Jakże przyjemna bywa „samotność długodystansowca”.

Idąc Niskim Upłazem, mijamy po prawej Rzędy Tomanowe – zachodnie zbocza Ciemniaka. Ten odcinek szczególnie męczący i forsowny. Później kroczymy po kamiennych płytach wchodzimy przez skalne żeberko na Wysoki Grzbiet. Widoki coraz piękniejsze.

15 minut potem osiągamy Chudą Przełączkę, do której dochodzimy dogodnym trawersem. Tu nasz zielony szlak łączy się z czerwonym. Najlepiej usiąść i nie iść dalej, tylko podziwiać. Jak na dłoni mamy Tatry Zachodnie. Widać nawet rogate Rohacze i Salatyny – cel kolejnej wycieczki.

Na Chudej Przełączce kończą się przyjemności. Czeka nas jeszcze 40 minut łatwego lecz dość mozolnego podejścia Twardym Grzbietem na Ciemniak (z licznymi mijankami pośród turystów). Gdy spojrzymy w stronę Czerwonych Wierchów, ludzi mrowie. Szlak z roku na rok staję się coraz bardziej oblegany (jedno wyjście, a cztery dwutysięczniki w kieszeni). Nie do pogardzenia są wspaniałe widoki, szczególnie na Krzesanicy i Małołączniaku. Wprawne oko bez problemów wypatrzy Granaty, Świnicę, Rysy, Wysoką i Krywań (na szarym końcu).

Szlak przez Czerwone Wierchy (Ciemniak-Krzesanicę-Małołączniak-Kopę Kondracką) opisywałam już kilkakrotnie. Jedyne zmiany: turystów coraz więcej, kamienie bardziej wyślizgane (odcinek Krzesanica-Małołączniak) lub kruche (Małołączniak-Kopa Kondracka). Po zdobyciu czterech dwutysięczników z Przełęczy pod Kondracką Kopą schodzimy dwudziestoma zakosami (komuś się nudziło i zachciało liczyć!) do Doliny Kondratowej.

Kiry-Hala Ornak – 1 h 20 min,

Hala Ornak-Kamienisty Żleb – 1 h 20 min,

Kamienisty Żleb-Chuda Przełączka – 1 h 30 min,

Chuda Przełączka-Ciemniak – 40 min,

Ciemniak-Kopa Kondracka – 1 h,

Kopa Kondracka-Przełęcz pod Kondracką Kopą – 15 min,

Przełęcz pod Kondracką Kopą-Kondratowa Polana – 55 min,

Kondratowa Polana-Kuźnice – 1 h

Jedna odpowiedź do “Dolina Tomanowa dla samotników”

Skomentuj Kasia Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *