Trasa nie za długa i nie za ciężka. Całkiem przyjemny spacer bez zadyszki i siódmych potów. Wyprawa na Eliaszówkę dostarczy niezapomnianych wrażeń widokowych. Jeśli dopisze szczęście ustrzelicie aparatem Tatry Wysokie albo… zakonnicę buszującą w jeżynach. Szczyt jest pięknie położony na granicy polsko-słowackiej w Beskidzie Sądeckim, w Górach Lubowelskich.
Startujemy sprzed stacji PKP w Piwnicznej Zdroju. Żeby dostać się wyżej, trzeba niestety przejść przez miasto. Idziemy zielonym szlakiem (towarzyszy mu również czerwona farba), początkowo ulicą Daszyńskiego wzdłuż Popradu. Za potokiem Czercz przy miejskim deptaku czerwony szlak odbija w prawo, a my idziemy dalej zielonym, przecinając ulicę Szczawnicką. Wkraczamy wreszcie w nieco bardziej odludne tereny. Po betonowych płytach albo polnymi dróżkami maszerujemy pośród łąk i nielicznych domów. Widoki coraz rozleglejsze. Beskidy mamy jak na dłoni. Doskonale widać Kicarza, który ostatnio był dla nas tak niełaskawy.
Żądni wiedzy mogą ją po drodze zdobywać dzięki tablicom z ciekawostkami przyrodniczymi. Z charakterystycznych punktów na szlaku warto wymienić rozległe ranczo producenta lodów oraz kaplicę na Piwowarówce (kamienny kościółek z wieżyczką i strzelistym hełmem), to takie punkty orientacyjne – znak, że dobrze idziemy. Na szlaku mamy monopol, turystów do tej pory niewielu.
Idziemy wzdłuż granicy polsko-słowackiej. Mijamy kilka rozległych polan zapewniających urokliwe widoki. Po drodze zatrzęsienie jeżyn i zniewalających zapachem leśnych ziół (w tym szałwii). Ku naszemu zaskoczeniu, na kilku odcinkach szlaku zainstalowane zostały drewniane schody terenowe. Jak się później dowiedziałam, były to bardziej wymagające fragmenty trasy.
Nawet nie zauważając kiedy, zdobywamy szczyt Świni Groń (935 metrów). To znak, że cel naszej wyprawy tuż, tuż.
Eliaszówka należy już do tysięczników, mierzy bowiem 1023 metry. To wyniosły szczyt o stosunkowo płaskim wierzchołku. Jest przy tym bardzo rozległy, znajdziecie tu bowiem wiatę turystyczną, miejsce na ognisko, a przede wszystkim 20-metrową wieżę widokową, dzięki której podziwiać można rozległą panoramę. Najlepiej widoczne jest Pasmo Radziejowej i Jaworzyny, Widać Babią Górę, a wprawne oko bez problemu wypatrzy Trzy Korony. Przy dobrej widoczności pięknie prezentują się Tatry Wysokie.
Szczyt cieszy się dużą popularnością. Nic dziwnego – nie jest trudny, ma widoki. Większość turystów, w przeciwieństwie do nas, zdobywa go z Obidzy. Jednak w porównaniu z Tatrami czy Karkonoszami, Beskidy to wciąż odludne zakątki! Kolejny plus dla szukających ciszy, spokoju i wytchnienia.
Oprócz rozległych widoków, Eliaszówka oferuje obfitość leśnych owoców. Pewna korzystająca z tego dobrodziejstwa zakonnica tak się w buszowaniu w jeżynach zapamiętała, że noszony przez nią habit nosił widoczne ślady konsumpcji i polegiwania. Biednemu wiatr w oczy, a owoc na ubranie…
W drodze powrotnej zahaczamy o prywatne schronisko Chata Magóry (w części materiałów źródłowych występuje pisownia Magury), oferujące w menu m.in. naprawdę bogaty wybór pierogów (są nawet z pokrzywą) oraz domowe ciasta. Zatrzymujemy się tutaj na dłuższy popas.
Ścieżką ze schroniska, przez Zamakowisko, dochodzimy do wybetonowanej drogi Kowalówki, Makowisko, a potem czerwonym szlakiem przez Kosarzyska wracamy do centrum Piwnicznej.