Kraczonik i dramat kurczaków

Jeden z najmniej uczęszczanych szlaków na końcu świata. Podczas wyprawy na Kraczonik, najwyższy szczyt Gór Leluchowskich spotkaliśmy 1 (słownie: jednego) turystę. Znakomita propozycja dla tych, którzy szukają ciszy, spokoju, cienia w czasie marszu i niezbyt długiej trasy.

Startujemy z Leluchowa, przygranicznej niewielkiej miejscowości, kiedyś zamieszkiwanej przez Łemków. Pozostała po nich jedynie drewniana cerkiew, zabytkowa pamiątka po świecie, który przeminął.

Nieco zamieszania wprowadzają napisy w języku słowackim umieszczone na sklepach. Czyżbyś nie zauważyli przekroczenia granicy? Okazuje się jednak, że napisy powstały na potrzeby handlu z sąsiadami.

Niebieski szlak, który prowadzi na Kraczonik (i dalej do Powroźnika) rozpoczyna się u ujścia potoku Smereczek do Popradu. Droga z betonowych płyt pnie się w górę. Mijamy ostatnie zabudowania i wkraczamy na ścieżkę pośród łąk. Jak na dłoni mamy Leluchów, słowacką Ruską Volę i pasmo Čergova.

Na starcie
Idziemy niebieskim szlakiem
Przez łąki niebieskim szlakiem
Widok na Leluchów i słowackie pastwiska

Na szlaku wskazana czujność, ponieważ łatwo przegapić oznaczenia i pomylić ścieżkę. Malin i jeżyn istne zatrzęsienie – co skutecznie spowalnia nasz marsz. Idziemy przez las bukowy. Na trasie żywego ducha, za to wśród licznych polan widoki coraz piękniejsze.

Co za radość z widoków

 

Czasami trzeba przecierać szlak
Są i mozolne odcinki

Kraczonik jest dwuwierzchołkowym szczytem w południowej części Gór Leluchowskich. Jego wysokość jest dość zagadkowa. Inne dane widnieją na tabliczkach umieszczonych na wierzchołkach, inne na mapie, którą zabraliśmy, a jeszcze inne wyszukać można w Internecie. Zakres od 933, 934, 936 lub 939 metrów. Grań Kraczonika jest skalista, eksponowana i wąska, jednak bać się nie ma czego – drzewa skutecznie łagodzą wszelkie lęki wysokości.

Kraczonik zdobyty
Znak pomiarowy
Jaskółka na Kraczoniku
Druga wersja wysokościowa

Wracamy tą samą drogą. Całość wycieczki zajęła nam niewiele ponad 3 godziny. Wracając jesteśmy świadkami dramatu trzydniowych kurczaków. Lamentowały w przydrożnym rowie. Jak poinformował nas gospodarz, matka je porzuciła i uciekła z kogutem.

Przydrożne sierotki
Nasza ściąga

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *