Piękne widoki, samotność na szlaku (w dobrym tego słowa znaczeniu), ciszę spokój, zatrzęsienie jagód, trasę niezbyt długą i wymagającą – wszystko to daje w prezencie Radziejowa, najwyższa góra w Beskidzie Sądeckim. Wycieczka na nią, w naprawdę nieśpiesznym tempie, zajęła nam cztery godziny (choć już na koniec popędzała nas burza).
Czyżby nadciągała starość? Poszliśmy na łatwiznę i darowaliśmy sobie długi marsz do celu z Piwnicznej. Startujemy zatem spod Bacówki w Obidzy. To właśnie stąd prowadzi najkrótsza, a zarazem najbardziej malownicza trasa na Radziejową. Do celu początkowo wiedzie nas czerwony szlak przez Przełęcz Gromadzką. Podziwiać można urokliwą dolinę potoku Czercz, pasmo Jaworzyny Krynickiej, a w miarę nabierania wysokości, widoki stają się coraz ciekawsze – z Tatrami i Pieninami w rolach wisienek na torcie.
Zmieniamy kolor szlaku na niebieski, wiodący na Rogacze. Tak zagapieni jesteśmy w jagody, których latem tego roku jest w tych stronach istne zatrzęsienie, że przegapiliśmy Małego Rogacza (co za wstyd). Wybitny to on raczej nie był, skoro nawet nie odczuliśmy podejścia. Podobno tabliczka z informacją o Rogaczu w wersji mini znajduje się na którymś z drzew. Zawsze jest powód, by wrócić i sprawdzić.
Aby się zrehabilitować, pana Rogacza Wielkiego traktujemy już z należnym szacunkiem i specjalnie dla niego zbaczamy nieco z trasy (trzech zbaczeńców). Szczyt leży bowiem 200 metrów od szlaku. Wielki Rogacz mierzy 1182 metry i w całości porośnięty jest lasem. Prowadzi do niego wydeptana ścieżka, ale są momenty, gdy trzeba się było przedrzeć przez gęstwinę.
By dotrzeć do niedalekiej już Radziejowej wkraczamy na Główny Szlak Beskidzki (Oooooo!!!! Przejść go całego!!!!!). Przed nami ostatni już wysiłek -podejście na najwyższy szczyt w Beskidzie Sądeckim.
Mierząca 1266 metrów Radziejowa nie była dla nas łaskawa – to zemsta za zlekceważenie Małego Rogacza. Królowa okazała się bez korony. To, co było największą atrakcją Radziejowej, czyli wieża widokowa została rozebrana, a my na szczycie mogliśmy popodziwiać okazałe drzewa. I nadciągającą burzę. Trochę nas zmoczyło w drodze powrotnej, ale tym przyjemniej było suszyć się przy pysznych plackach ziemniaczanych w Bacówce w Obidzy.