Czantoria Wielka z czartami w tle

Można się było spodziewać, że Czantoria ma coś wspólnego z czartami. A Czantoria Wielka w szczególności. Największa atrakcja najwyższej góry w okolicy, czyli spektakularne widoki były poza naszym zasięgiem. Niskie chmury, mgła i deszcz już się o to postarały. Taki pech. Dobrze, że widzieliśmy chociaż, dokąd idziemy. Wyprawa ograniczyła się do mozolnego wspinania się na szczyt, bez zachwytów nad rozległymi panoramami. Jest więc po co wracać!

Beskid Śląski żegnał nas łzami. Od rana pogoda nieciekawa, przelotne deszcze. Próbując wstrzelić się w okno pogodowe, wstrzeliliśmy się… w jeszcze większy deszcz. Najwyraźniej nie można wierzyć mężczyźnie, a mężczyźnie zaopatrzonemu w telefon z nieomylną aplikacją pogodową – tym bardziej. Przesadzam. Nie było tak źle. Siąpić przestało gdzie w połowie podejścia na szczyt. Ale po kolei.

Ze Szczyrku, w którym stacjonowaliśmy pojechaliśmy do Ustronia, trasą ze słynnymi serpentynami. Z powodu remontów korki straszliwe. Na pewno wszystko przez czarty.

Na Czantorię Wielką, wpisaną na listę Diademu Polskich Gór, wchodzimy najkrótszym i najszybszym czerwonym szlakiem. Początek w Ustroniu Polanie, przy dolnej stacji kolejki. Szlak wiedzie skrajem lasu, obok trasy narciarskiej (po lewicy). Jak na taką pogodę, jest sporo turystów. Co chwilę z mgły wyłaniają się zakapturzone postacie, rodem z horroru. Tylko patrzeć, jak jakiś czart wyskoczy. Ślisko, mokro, bez widoków na widoki.

Do startu gotowi… Start!
Spojrzenie wstecz na szczyty Beskidu Śląskiego. Idzie dysc
Po nartostradzie
Uwaga na czarty!
Aplikacja pokazuje, że pada, więc padać przestaje
W górę czerwonym szlakiem
Zombiak

Cały czas mozolnie pniemy się ostro w górę aż do Polany Stokłosicy i górnej stacji kolejki. Stamtąd już tylko kwadrans spokojnego spacerku na szczyt po niemal płaskim terenie, kamienistą leśną drogą.

Do szczytu już prosta droga
Wokół Czantorii powstała Ścieżka Rycerska
Ostatnie metry przed szczytem

I już po chwili Czantoria Wielka (995 m) zdobyta! To najwyższy szczyt po czeskiej stronie Beskidu Śląskiego. Ciekawostka z gatunku, które lubię. Pierwotna nazwa szczytu Czartoryje – oznacza miejsce poryte przez czarty. No to złośliwości pogodowe i inne przeciwności wyjaśnione. Czarty maczała w tym swoje kopyta.

Czantoria Wielka (995 m) zdobyta!
Do kraju tego…
Tradycyjna jaskółka. Może, dla odmiany, warto wywinąć orła?

Wielką atrakcją jest 29-metrowa wieża widokowa (wstęp płatny). Nie wchodzimy na nią, bo co tu oglądać. Ledwo siebie widzimy w tej mgle. Handel na wierzchołku kwitnie. Są punkty gastronomiczne zarówno w wersji polskiej, jak i czeskiej. Polskie stoisko oferuje grochówkę (żeby schodziło się z turbo doładowaniem). Czeski bufet natomiast serwuje placki ziemniaczane, kotlet panierowany schabowy. Najwyraźniej wiedzą, jak dogodzić sąsiadom.

Wieża widokowa
Ani grochówka, ani schabowy tylko banan protestacyjny

Schodzimy szlakiem niebiesko znakowanym, mijając po drodze czeskie schronisko i polską Kolibę .Trasa powrotna jest znacznie przyjemniejsza. Zero turystów, błoga cisza, towarzystwo buków, jaworów, jesionów, modrzewi… I nawet pogoda się poprawiła!

To już jest psychoza natręctw
Horska Chata Ćantoryje
Ano wito
Droga powrotna
Szlaban
Samotność we mgle
W dół kolorowym wzgórzem
Wyjście z lasu
Sa i widoczki
Meta

Zdobycie Czantorii Wielkiej sprawiło nam ogromną satysfakcję, jednak pozostał jeszcze większy niedosyt. Ominęło nas to, co najważniejsze – przepiękne widoki. Do czarta! Trzeba tu zawitać jeszcze raz.

Ustroń Polana-Stokłosica – 1 h 15 min.,

Stokłosica-Czantoria Wielka – 15 min.,

Czantoria Wielka-Koliba – 10 min.,

Koliba-Ustroń – 1 h 30 min

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *