Śnieżnik i śniegu po pas

Nawet słoneczną wiosną można na własnej skórze przekonać się, dlaczego Śnieżnik nazywa się właśnie tak, a nie inaczej. Zdobycie szczytu nie było takie proste z powodu śnieżnych zapadni-pułapek. A wybór ścieżki prowadzącej zboczem Czarciego Gonu był iście karkołomnym pomysłem, jeśli nie podszeptem czarta.

Śnieżnik, czwarty co do wielkości  szczyt wpisany na listę Korony Gór Polski,  mierzy 1425 metrów. Ze względu na znaczną różnicę wysokości góruje nad okolicą i nie sposób go pomylić z innym szczytem. Prawdziwy jego rozkwit rozpoczął się po roku 1838, kiedy Śnieżnik i okolice stały się własnością księżniczki Marianny Orańskiej. W 1871 r. na jej zlecenie zbudowano schronisko. Góra stała się wówczas modnym celem wędrówek – podziwiano na niej wschody i zachody słońca. W czasach bardziej współczesnych Śnieżnik znalazł się również na liście opatrzonej hasłem Diadem Polskich Gór.

Ruszamy ze Stronia Śląskiego drogą do Kletna. Auto zostawiamy nieopodal Muzeum Ziemi (znakiem charakterystycznym są stojące za drewnianym ogrodzeniem figury dinozaurów). Początkowo idziemy szlakiem pomarańczowym wiodącym do Jaskini Niedźwiedziej, jednak nie dochodzimy do jaskini, po kilkunastu minutach marszu skręcamy bowiem w prawo na narciarską trasę biegową, by dostać się na niebieski szlak.

Nasza podręczna ściąga
Pierwszy popas przy wiacie na niebieskim szlaku (początek Drogi nad Lejami)
Leśny dopływ Kleśnicy
Ciągle w górę

W pierwszym etapie wędrówki trudności były niewielkie, jednak po półtorej godziny marszu, z każdym krokiem, coraz bardziej dostawaliśmy w kość. By urozmaicić wyprawę, zdecydowaliśmy się na porzucenie niebieskiego szlaku (wiodącego do Schroniska pod Śnieżnikiem) i wybraliśmy ścieżkę edukacyjną wiodącą stromym wschodnim zboczem Śnieżnika, zwanym Czarcim Gonem (dlaczego, o dlaczego nazwa ta nie obudziła naszej czujności?!). Szlak momentami wiódł ostro pod górę, a od schronu – Chatki pod Śnieżnikiem dał się naprawdę we znaki. W śnieg zapadaliśmy się po pas. Krótki na mapie odcinek zajął nam 45 minut.

Pierwsza zapowiedź tego, co nas czeka
Chatka pod Śnieżnikiem

 

Spacerek Czarcim Gonem
Ratunku! Pomocy!

Trudy wędrówki wynagrodziła nam słoneczna pogoda i przepiękne widoki, które roztaczają się, gdy opuszczamy las (a i śniegu jakby mniej). Po drodze, po czeskiej stronie minęliśmy pozostałości po dawnym schronisku. Przetrwała, w postaci szczątkowej, jedynie jego najniższa kamienna kondygnacja. W pobliżu znajduje się też kamienna figura słonia, ustawiona przez członków awangardowej grupy Prager Secession, a także źródło rzeki Morawy. Miejsce zaopatrzone jest w metalowy kubełek do czerpania wody.

Wierzchołek tuż, tuż!
Słoń jaki jest każdy widzi
Pozostałości schroniska
Panorama i pogoda jak marzenie
Węzeł szlaków pod szczytem
Źródło rzeki Morawy

Stąd do szczytu jest już tylko przysłowiowy krok. Do celu wędrówki dochodzimy po kilku minutach. Turystów niewielu – troje Czechów i pies w bonusie.

Na wierzchołku znajdują się pozostałości po kamiennej wieży widokowej cesarza Wilhelma. Budowla miała 33 metry wysokości. Jak podają przedwojenne źródła, co roku wchodziło na nią blisko 4 tys. osób. Wieża przetrwała do lat 70-tych, kiedy ze względu na jej zły stan podjęto decyzję o wysadzeniu.

Śnieżnik zdobyty!
Na Śnieżniku
Ruiny wieży widokowej

Ze szczytu schodzimy w kierunku Schroniska pod Śnieżnikiem, a potem szlakiem pomarańczowym wracamy do Kletna.

Schronisko pod Śnieżnikiem, ufundowane przez księżniczkę Mariannę Orańską
A teraz którędy?
Wracamy…

Całość zajęła nam sześć godzin. Wyprawa z gatunku tych niezapomnianych, z niespodziankami i przygodami. Niezbędne były nieprzemakalne portki i buty za kostkę, a także kije. Bez nich trudniej byłoby się wgramolić.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *