Miejsce kultowe. Jedna z najstarszych tatrzańskich ścieżek, szalenie popularna i miejscami trudna. Teren dość mroczny dosłownie i w przenośni. Nawet w słoneczny dzień szlak na Zawrat kryje cień, a dla wielu osób wyprawa na przełęcz zakończyła się tragicznie.
Na Halę Gąsienicową idziemy jak? Oczywiście przez Boczań – to chyba jakaś psychoza natręctw. Mimo wczesnej pory, upał daje się we znaki. Krótki odpoczynek w Murowańcu i wio!
Kamiennym chodnikiem obchodzimy Czarny Staw Gąsienicowy. Spacerek lekki, łatwy i przyjemny. Jednak już wkrótce czeka nas podejście pod Zmarzły Staw. Dalsza droga wiedzie przez piarg Zawratowego Żlebu – początkowo spokojnie przez kamienne gruzowisko, potem chodnikiem. Zaczyna robić się stromo. Do tego mrocznie – choć dzień słoneczny, trasa kryje się w cieniu. Skalisty teren sprawia wrażenie niedostępnego i nieprzyjaznego.
Pniemy się w górę po coraz większych kamieniach, aż dochodzimy do charakterystycznej rynny. Widać już pierwsze łańcuchy. Takich odcinków z żelastwem będzie kilka (w tym także z klamrami). Biżuteria ułatwia pokonanie skalnych półek.
Za najtrudniejszy fragment większość osób uważa ostatni odcinek zaopatrzony w łańcuchy. To prawie pionowa ściana i by ją pokonać trzeba przede wszystkim pogłówkować, gdzie postawić nogi. Choć imponującym wzrostem i długimi kończynami pochwalić się nie mogę, dałam radę. Ostatnie metry, które dzielą nas od przełęczy to już szerokie i bezpieczne piarżysko.
Z Zawratu (2158 m) przepiękne widoki na Walentkowy Wierch, Mały Kozi Wierch. Gerlach, Rysy, Wysoką, Mięguszowieckie Szczyty, aż po Krywań. Kultowa przełęcz oddziela Zawratową Turnię i Mały Kozi Wierch.
PS. Gdy tylko wyszliśmy ze schroniska w Murowańcu, od razu czułam, że Piotrek coś knuje. Bingo! Nasze drogi na przełęczy się rozeszły. Z Zawratu Piotrek wybrał się Orlą Percią na Kozi Wierch, a ja łagodnym zejściem powędrowałam sama do Doliny Pięciu Stawów, gdzie czekał na mnie pan świstak wygrzewający się na wielkim głazie.