Na początku był żart urodzinowy. Grupa kręglarzy, bywalców restauracji na Jeżycach postanowiła uczcić 50-tkę prezesa ofiarowując mu spotkane na ulicach zwierzęta. Jubilat otrzymał: kozę, barana, świnię, kota, wiewiórkę, gęś, pawia, a nawet małpę i niedźwiedzia, nabyte od wędrownych Cyganów. Zwierzyniec ów stał się zaczątkiem poznańskiego ogrodu zoologicznego.
ZOO w Poznaniu jest drugim co do wielkości ogrodem zoologicznym w Polsce (pierwsze miejsce należy do Gdańska). Zajmuje ponad 120 hektarów. Jego nowa część znajduje się na Białej Górze w pobliżu Jeziora Maltańskiego. Spotkać tu można ponad 400 gatunków zwierząt. Spotkamy m.in.: foki, wydry, nosorożce, lemury, wielbłądy i tygrysy syberyjskie.
Do wyboru są trzy trasy zwiedzania niebieska, czerwona i czarna. By przejść je warto zarezerwować cały dzień, tym bardziej, że jest sporo miejsc, w których można przysiąść i odpocząć. Cztery godziny to minimum chodzenia (w tempie przyspieszonym). Największą popularnością cieszy się słoniarnia – zwierzaki mają do dyspozycji spory wybieg. Jedną z dodatkowych atrakcji jest zabytkowy fort, stanowiący fragment Twierdzy Poznań i… miejsce zimowania nietoperzy.
Ogród słynie z jednej z najbogatszych w Europie kolekcji ptaków drapieżnych oraz sów. Mnie najbardziej utkwił w pamięci orłosęp brodaty za sprawą zdradzieckiego sposobu zdobywania pożywienia. Ofiary płoszy na skraj przepaści i uderzeniami skrzydeł strąca w dół. Żółwie zjada rozbijając je o skały. Ponoć twórca antycznej tragedii Ajschylos zginął uderzony w głowę przez żółwia, którego zrzucił orłosęp.