Zamek niczym z bajki stoi na zalesionym wzgórzu, na skraju cypla wcinającego się w dolinę rzeczki Leksandrówki (szkoda że nie Aleksandrówki). Nakryty czerwonym dachem zamek w Nowym Wiśniczu wyróżnia się wielością kształtów: ma kwadratowe i okrągłe baszty, przybudówki, przypory, duże renesansowe okna i bramę wjazdową w kształcie łuku triumfalnego. Zstępujący do podziemi mogą natknąć się tam na odsypiającego nockę nietoperza!
Fundatorem warownej siedziby był Jan Kmita. Zamek wzniesiony został w II połowie XIV wieku. Później była to renesansowo-barokowa rezydencja małopolskich rodów magnackich: Sanguszków, Lubomirskich, Potockich i Zamojskich.
Zamek można zwiedzać w grupach z przewodnikiem. Na początek sala z kolekcją pomników Jana Pawła II, autorstwa Czesława Dźwigaja (sprawiająca dość przytłaczające wrażenie). Można również zobaczyć inne sale: ogromną balową, plafonową z pozłacanym sufitem, akustyczną, wykorzystywaną kiedyś jako miejsce spowiedzi (grzechy słyszane były w drugim końcu pomieszczenia – można przetestować).
We wnętrzach wyeksponowano prace uczniów miejscowej szkoły plastycznej. Z balkonu roztacza się interesujący widok na okolicę.
Z zamkiem wiąże się ciekawostka kulinarna. Od XVII wieku wielką popularnością wśród szlachty cieszyło się tzw. Zebranie potraw, czyli Compendium kuchmistrza księcia Lubomirskiego Stanisława Czernieckiego, spisane na zamku w Wiśniczu. Gdy po odsieczy wiedeńskiej przywędrowały do Polski ziemniaki (bardzo okrężną drogą przez dwór cesarski) Czerniecki tworzy pierwsze potrawy z tertofelli (tak kiedyś nazywano kartofelki).